środa, 27 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 1


Dzień piętnasty:
Chris cały czas w śpiączce, lekarze starają się pomóc,lecz ja i tak uważam że  nie robią wszystkiego co w ich mocy. Do szpitala przychodzę co drugi dzień. Przebywam tam mając na celu dodania mu jakiejkolwiek otuchy. Zawsze w głębi serca czuję , że słyszy, każde słowo, które do niego kieruję. Wierzę w to, czy najzwyczajniej w świecie sobie to wmawiam? 
Nie wychodzę z mieszkania, nie czuję takiej potrzeby. Przebywam tylko na moim czarnym,skórzanym dwuosobowym łóżku tuląc się do poduszki i przy tym wspominając najlepsze chwile w moim życiu. Od dwóch, dokładnie dwóch tygodni i jednego dnia ani razu nie pojawił się na mojej twarzy uśmiech. Zadręczam się... zadręczam się z dnia na dzień coraz bardziej. Od tego paskudnego momentu nie czuję potrzeby rozmów z bliskimi, naprawdę nie jest to konieczne. W mojej głowie cały czas zamieszkuję obraz dnia koncertu... kiedy wszyscy zebrani tam, chcieli się po prostu dobrze się bawić. - do moich oczu napływają samoistnie łzy. Nikt przecież nie spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń, właśnie.. dlaczego nikt się tego nie spodziewał?

Obudziło mnie dobijające się przez okno promienie słońca. Pomału otworzyłam oczy przy czym jedną nogą trąciłam moją kotkę. Wydała z siebie donośny pomruk, naprężyła swoje ciało i zeskoczyła z łóżka. Wyprostowałam swoje nogi a następnie wygodnie się przeciągnęłam, przełożyłam koc na drugą stronę i wstałam. Rękoma przeczesałam swoje ciemne, średniej długości włosy i rozejrzałam się powoli po pokoju. Nie było tu za czysto. Na podłodze walały się chusteczki, a na stole leżały kilka czarnych z różowymi wstawkami kubków po kawie. Schyliłam się by sprzątnąć niepotrzebne śmieci, tak aby dom wrócił do w miarę przyzwoitego stanu.
 - Au – wyjąkałam i chwyciłam się lewą ręką za brzuch.
    Upadłam na panele.
Ewidentnie żołądek domagał się czegoś zdrowego. Żywiąc się przez dłuższy czas szybkimi, chińskimi daniami z paczki wiedziałam,że daleko nie zajdę. Podniosłam się i podążyłam do kuchni. Chwyciłam za drzwiczki lodówki po czym miałam problem, aby je otworzyć. Zdałam sobie sprawę z tego jaka jestem osłabiona, a głód dawał w kość coraz bardziej.
Złapałam za pierwszy lepszy serek topiony i posmarowałam nim bułki. W międzyczasie wstawiłam wodę i zalałam nią herbatę. Przeniosłam się do salonu i usiadłam na narożniku, jedną ręką sięgnęłam po pilot od TV.
''/ Cztery osoby zmarły na miejscu, zostały postrzelone. Niestety jeszcze trzy osoby są ranne, walcząc o życie w szpitalu […] / ''
Podkurczyłam nogi opierając głowę o kolana. Trzymałam gorącą herbatę, która ogrzewała mi dłonie. Wzięłam głęboki łyk, kiedy usłyszałam dzwonek. Zdziwiona odłożyłam jedzenie na stół znajdujący się przede mną. Podeszłam powoli do drzwi, nie dbając o własny wygląd. Przekręciłam zamek jednym sprawnym ruchem i wyjrzałam za nie.
 - Cześć – Powiedział nieśmiało.
     Chłopak wyższy ode mnie, metr osiemdziesiąt. Miał ubrane białe buty dobrej firmy i zarzuconą na siebie czarną marynarkę. Padające na niego promienie słoneczne dawały uroku jego błyszczącym zielonym oczom. W tym momencie zdałam sobie również sprawę, jak dawno nie widziałam światła dziennego.
 - Naprawdę nie wiem, po co tu przyszedłeś – Rozejrzałam się po ulicy i ponownie zawiesiłam swój wzrok na nim. - To wszystko wasza wina i ochrony. Powinniście zapewnić każdej osobie, która tam była bezpieczeństwo. Wiedzieliście doskonale o tym, że ktoś chce was przechwycić czy nawet zamordować a wy naraziliście na to niewinnych ludzi! Zresztą już nie ważne, to już się stało. Ale co was to przecież obchodzi... Co was obchodzą przeciętni ludzie? Wasi fani? NIC, prawda? No tak, wy jesteście lepszej rasy, jesteście gwiazdami! Idź stąd, nie chcę Cie widzieć. - Pociągnęłam za klamkę by wejść do mieszkania , lecz przeszkodziła mi jego stopa, którą włożył by mnie zatrzymać.
 - Gdyby mnie to nie obchodziło, nie przyszedłbym tu - Spojrzał mi głęboko w oczy i uchylił szerzej drzwi.
 - Może Ci po prostu za to zapłacili? Jesteś żałosny. Wynoś się, jak śmiesz tu przychodzić?Powinieneś się wstydzić! - wykrzyknęłam i przekręciłam zamek.
Chwyciłam się nerwowo za włosy i oparłam  o ścianę, próbując wyrównać przy tym swój oddech. - Ten człowiek nie ma serca – Wymówiłam na głos. Szybko jednak skierowałam się do sypialni i wybrałam kilka czystych ciuchów z szafy. Nałożyłam je na siebie i skierowałam  do wyjścia. Po drodze jednak jeszcze podeszłam do kuchni gdzie ostatnio zostawiłam swój telefon. W mojej głowie krążyła tylko jedna myśl - ' Harry Styles najbezczelniejszy człowiek na świecie, nawet nie wyobraża sobie co czuję.. jaki ból przeżywam codziennie, wierząc w to, że mój chłopak wybudzi się ze śpiączki. Oh.. ale z niego zarozumiały gnojek!'-


sobota, 9 czerwca 2012


Prolog:

Pamiętam każdy dzień jakby było to dzisiaj. Każdy uśmiech w moją stronę czy niewinny pocałunek. Moi rodzice uwielbiali go. Miał w sobie to 'coś', może rzadko spotykany w dzisiejszych czasach cholernie idealny charakter? Traktowali go jak własnego syna a on obdarowywał ich tak samo pięknym uczuciem. Codziennie odprowadzał mnie pod same drzwi i dopóki nie wiedział, że nie jestem bezpieczna nie opuszczał mnie na krok. Ludzie zazdrościli nam naszej miłości, naszego wspaniałego związku, którego wspólnie tworzyliśmy każdego dnia coraz bardziej się starając. Czuliśmy się wyjątkowi dzięki sobie nawzajem, lecz dzisiaj wszystko się zmieniło. Nie znam smaku pięknego, beztroskiego życia. Teraz żyję nadzieją, nadzieją na lepsze. Każdego dnia budzę się ze łzami w oczach. Po czym idę podążając przez salon do kuchni aby zrobić czarną kawę z mlekiem, która da mi siłę by przeżyć kolejny dzień. Czasami wyjdę zjeść coś na miasto gdzie spotkam swoich przyjaciół, z którymi kiedyś spędzałam bardzo dużo czasu. Nieraz pytają jak się czuję lub dziwią się tym jak wyglądam, lecz ja nie dbam o to. Potrafię przespać całe dnie lub siedzieć w bezruchu wspominając najlepsze chwile w moim życiu,które mogą już nigdy nie powrócić. Tak to moje życie, czysta codzienność od dwóch miesięcy...